***
Ułożyła się
na jego kanapie, właściwie półleżąc na niej i popijała z kieliszka wino. Obok
niej rozłożył się wielki niebieski kot rosyjski, mrucząc z zadowoleniem, jakby
sama obecność kobiety sprawiała mu przyjemność. Co z resztą nie było wcale
dziwne.
Falkowicz
uśmiechnął się na ten widok. Była tam, jak zawsze z nienagannym makijażem, nie
za mocnym, podkreślającym każdy detal jej urody, włosami spiętymi w
eleganckiego koka, nadającymi jej pewien rys surowości, nie odbierając przy tym
nic z jej naturalnego uroku.
-Widzę, że poznałaś już Grubego
Louie.- rzekł przyklękając przed kanapą. Kot, jakby poznając głos swojego
właściciela, otworzył swoje żółte ślepia i miauknął głośno na powitanie.
-Owszem, poczęstował mnie również
winem… świetny z niego gospodarz.- uśmiechnęła się do niego delikatnie.
Mężczyzna nie był już co prawda nastolatkiem, ale ten uśmiech, zaledwie lekkie
wygięcie kącików ust do góry, zawsze przyprawiał go o szybsze bicie serca.
Chłonął wzrokiem jej postać, każdy nawet najmniejszy szczegół, choć było to
zbyteczne, bo każdy element znał już na pamięć. Wielkie błękitne oczy okolone
wachlarzem długich rzęs, prosty malutki nos, delikatnie widoczne kości
policzkowe, pełne wargi podkreślone krwistoczerwoną szminką. Wszystko to
złożone w idealną całość, dopełniającą się i wyważoną.
Tak, Prof.
Anna Shultz była kobietą niewątpliwie piękną. Ale to nie wdzięki ciała były tym
co Andrzej Falkowicz cenił w niej najbardziej. Owszem, był koneserem kobiecego
piękna, ale potrafił również docenić to co kryło się za nietuzinkową urodą
Anny. W tej kobiecie odnalazł odbicie własnej duszy.
-Choć muszę przyznać, że na
początku nieźle mnie wystraszył. Nie spodziewałam się, że przyjmiesz do siebie lokatora…
Swoją drogą, robisz się trochę jak te stare panny, które otaczają się stadem
kotów.- przez chwilę wyobraziła sobie Andrzeja w bajecznie kolorowym szlafroku
w towarzystwie miauczących zwierzaków. Dobrze, że tylko przez chwilę.
-Akurat komu jak komu, ale mi
kawalerstwo do końca życia na pewno nie grozi. Pamiętaj, że w razie gdyby
wszystkie inne kobiety odrzuciły propozycję bym został ich mężem, co oczywiście
jest niemożliwe, zawsze mogę ożenić się z tobą.- odpowiedział z rozbrajającym
uśmiechem. Kobieta zaśmiała się melodyjnie po czym pokręciła głową z
niedowierzaniem.
-Tak, możesz sobie pomarzyć.
-Nie muszę marzyć skoro już tu
jesteś… cieszę się, że dołączysz do mojej grupy naczyniowej. - mruknął całując
ją delikatnie w policzek.
-Ja również. Przyznam szczerze,
że jestem ciekawa jak to wszystko się tu rozwinie… w Szwajcarii nie miałeś ctak
szerokiego pola do popisu jak tutaj, prawda?
-Owszem. Tam… no cóż. Powiedzmy, że Zurych
jest zbyt zatłoczony jak dla mnie. Jednak jeśli chodzi o Leśną Górę to miałem
co do tego miejsca całkowitą rację. Jest
małe, praktycznie niezauważalne, a jednocześnie na tyle nowoczesne, że daje
szeroki zakres możliwości jeśli chodzi o badania. No i najważniejsze, prawie wszyscy
lekarze są tak ślepo we mnie zapatrzeni, że nie zorientują się co tak naprawdę dzieje
się tuż pod ich nosem.
-No tak blichtr i sława.- Anna
wywróciła oczami.
-Ach, no i za dwa tygodnie
planowa operacja tętniaka aorty brzusznej z moją nową metodą roli głównej.
-Za dwa tygodnie? Nawet ty nie
jesteś w stanie załatwić tego tak szybko!- Anna spojrzała na niego z
niedowierzaniem.
-Nie doceniasz mnie moja droga.
v
Galeria powoli zapełniała sie rezydentami i stażystami. Adrenalina
zrobiła swoje. Podekscytowanie mieszało się ze zniecierpliwieniem i
niepewnością tworząc mieszankę iście wybuchową. Wzajemne konwersacje i
spekulacje tylko podsycały atmosferę. Doktor Zapała wchodząc do sali dostrzegł
siedzące w kacie znajome twarze swoich kolegów.
-Cześć
wam. Jak tam, jesteście odpowiednio doedukowani? Niecodziennie ogląda się takie zabiegi. Tętniak
aorty brzusznej to rzadkość tutaj, w Leśnej Gorze, a co dopiero ta nowa metoda!
Przechodzą mnie aż ciarki po plecach. Trzeba przyznać, że Profesor Falkowicz to
straszny snob, ale zna sie na tym co robi.- Zapała usadowił się na krześle.
-On
jest niesamowity. Podobno często operuje niezwykle ryzykownie, ale jak to mówią
bez
ryzyka
nie ma zabawy.- Jakubek wyszczerzył zęby do Przemka. Siedząca w kącie blondynka
posłała pełne dezaprobaty spojrzenie w stronę kolegów.
-Radzę
wam uważać na Falkowicza. Może i jest świetnym fachowcem, ale to typowy
karierowicz. Ma
gdzieś jakiekolwiek zasady etyki i moralności.- Rudnicka wymownie prychnęła co
wywołało zdziwione spojrzenia zebranych.
-Uuu
widzę, że szanowny profesor nadepnął doktor Rudnickiej na odcisk. Nina daj
spokój,
mówisz
o jednym z najlepszych naczyniowców w kraju. Myślicie że wziął by pod swoje
skrzydła uzdolnionego rezydenta?- Przemek uśmiechnął sie szeroko do kolegów.
-Nie liczyłabym
na to. Zdaje mi się, że nasz świeżo upieczony ordynator nawet nie ma czasu na dokształcanie
tak utalentowanych rezydentów jak ty, Przemku. Zresztą gdyby chciał być
opiekunem twojej specjalizacji to raczej wziął by Cię na ten zabieg, a z tego
co widzę siedzisz tutaj i wychwalasz naszego ordynatora podczas gdy doktor
Consalida myje się do operacji. Swoją drogą ciekawe dlaczego akurat ją wybrał?-
ton Rudnickiej jednoznacznie sugerował czym przy owym wyborze kierował się
Falkowicz.
-Przestań
Nina, dobrze wiesz, że należała jej się ta asysta. Wiki jest bardzo zdolna, może
nawet najlepsza
ze wszystkich rezydentów na chirurgii. Pewnie Falkowicz zapytał Trettera kogo
warto wybrać i ten polecił mu Wiktorię. - odrzekł Zapała rzucając gniewne
spojrzenie w stronę Rudnickiej. Galeria
była już prawie pełna. W dole na sali operacyjnej można było dostrzec
krzątające się pielęgniarki. Halogenowe lampy oświetlały stół operacyjny jasnym światłem, niczym scenę w teatrze.
Wszystko było już gotowe. Niedługo mieli nadejść aktorzy.
v
Mężczyzna mył się do zabiegu. Najpierw wewnętrzna strona dłoni,
zewnętrzna strona, nadgarstek, przedramię. Czynności te powtarzał od około 2
minut niczym żołnierską mantrę. Spojrzał w lustro na swoje odbicie by po chwili
ujrzeć szelmowski uśmiech. Czuł iskry podniecenia i ekscytacji pulsujące w
opuszkach palców, zbawienne endorfiny rozchodząca sie w jego krwioobiegu,
adrenalinę docierającą do najmniejszych żyłek jego organizmu. Jeśli cokolwiek w
życiu kocha to właśnie ten moment.
Stanął
przed drzwiami sali operacyjnej biorąc głęboki oddech. Show must go on, pomyślał przekraczając próg.
v
-
Dzień dobry panie profesorze. Cieszę się, że zdecydował się Pan jednak wpaść. Odpisał
Pan na wszystkie posty i listy od wielbicielek? - Profesor Shultz skrzyżowała
ręce pokazując tym samym swój stan gotowości, w oczach świeciły iskierki
rozbawienia.
-Witam panią profesor, to zaszczyt gościć w naszych skromnych, leśnogórskich
progach fachowca tak światowej klasy. Ooo widzę ze jest obecna cała nasza rodzina lekarska, doskonale.- spojrzał w górę na galerię wypełnioną lekarzami . Panie
Andrzeju publiczność pana pożąda. uśmiechnął się do siebie, następnie
spojrzał na doktor Consalide, która
pokiwała głową i stanęła koło pani profesor gotowa do asysty.
Pielęgniarka
wsunęła na ręce profesora rękawiczki chirurgiczne. Podszedł do stołu jeszcze
raz rzucając spojrzenie na galerię.
-Piękny dzień by kogoś uratować - uśmiechnął się pod maską gdy skalpel przeciął
skórę pacjenta.
v
-Panie doktorze jak sytuacja?- Operacja trwała od kilku godzin. Profesor już
dawno nie odczuwał takiej satysfakcji. Na razie wszystko szło jak po maśle. Na
sali słychać było tylko brzdęki narzędzi chirurgicznych oraz odgłosy aparatury
medycznej. Consalida asystując, raz za razem zerkała na dwójkę chirurgów. Ich ręce poruszały sie w jednym
wspólnym tempie. Oddychali miarowo, spokojnie, jakby bojąc sie wziąć jeden głębszy
oddech by czasem nie zaburzył całego ich rytuału. Raz na jakiś czas spoglądali
na siebie kiwając głowami na znak, że wszystko jest w porządku i wracali do
swojego chirurgicznego tańca. Carpe diem
pomyślał przygotowując się do kluczowego momentu operacji.
-Wszystkie
parametry życiowe w normie- Van Graaf po raz kolejny sprawdził pomiary na
aparaturze.
-Świetnie,
siostro poproszę klej tkankowy- chirurg
wyciągnął rękę po narzędzie.
-Andrzej
, nasz pacjent krwawi z przewodu pokarmowego- pani profesor spokojnie spojrzała
na chirurga.
-Saturacja
spada. Destabilizuje się.- anestezjolog spojrzał na zapis elektrokardiografu.
-Spokojnie, proszę zacisnąć to naczynie- Falkowicz
zwrócił się do Consalidy biorąc sterylne gazy. -Trzeba znaleźć źródło
krwawienia.- chirurg skrupulatnie zaczął przeczesywać pole operacyjne. Na galerii nastała cisza, wszyscy z napięciem wpatrywali się w
wyświetlające się na ekranie parametry życiowe pacjenta.
-Pospieszcie
się mam tylko 3 jednostki - rzekł Van
Graaf uważnie patrząc na parametry.
-Widzę,
klem poproszę. - Consalida wyciągnęła rękę po narzędzie.
-Świetnie
pani doktor, proszę teraz przytrzymać tu.-
chirurg przybliżył się do Consalidy krzyżując jej rękę ze swoją rękę.
Uniosła brwi w niemym geście zapytania.
-Ta pozycja zoptymalizuje czas zabiegu.- wyjaśnił
krótko, widząc jej pytające spojrzenie-
Proszę tutaj przytrzymać, o tak doskonale.- chirurg po kroku instruował
lekarkę- Jeszcze tylko klej tkankowy, dziękuję.- odrzekł biorąc narzędzie od
instrumentariuszki - Sytuacja opanowana, dobra robota pani doktor. Pani
profesor, ja już prawie kończę, a Pani?- zapytał zadziornie biorąc
kolejne narzędzie od pielęgniarki.
-Potrzebuje
jeszcze 5 minut i będzie można zszywać- odparła nie odrywając wzroku od pola
operacyjnego.
v
-Trzeba
przyznać, że spisałeś się wybierając tą tajską knajpkę.- kobieta weszła do
mieszkania, zdjęła beżowy płaszcz i powiesiła na wieszaku.
-Wiesz,
że nie lubię tych snobistycznych restauracji, w których ciągle jadasz- odparła
zbliżając sie do niego.
-Dzisiejszy
dzień należy do wyjątkowych.- przyciągnął ja do siebie i objął w tali, składając
delikatny pocałunek na jej ustach. - Dzisiaj
po raz pierwszy udało nam sie usunąć tętniaka moją metodą.- w jego głosie
słychać było nutę dumy gdy dobitnie akcentował słowo moja. Popatrzyła w jego
szare oczy. Znała je doskonale, tak jak całą jego twarz, począwszy od kości
jarzmowych, a skończywszy na wydatnym podbródku. Chociaż ciężko było jej się do
tego przyznać tęskniła za nim. Pogładziła go po policzku. Falkowicz uśmiechnął
się delikatnie i złożył czuły pocałunek na wewnętrznej stronie jej dłoni.
Zadrżała. Chyba naprawdę za nim
tęskniłam…
v
Po ciężkim dniu oddali sie uprawianiu seksu. Chociaż byli wieloletnim
kochankami , znali sie tyle lat to nigdy pani profesor nie przestawała go zaskakiwać.
Nie tylko w łóżku , ale i w życiu. Była jedyną kobietą, którą szanował i cenił.
Jedyną, którą dopuścił tak blisko siebie. Często zastanawiał się jak można by
określić ich relacje... i szczerze powiedziawszy, chyba nie istnieje słowo
całkowicie oddające ich wzajemnie powiązania. To było coś na zasadzie
mutualizmu, symbiozy niezbędnej obojgu do życia. Przede wszystkim była jego
przyjaciółką, osobą którą dopuszczał do najskrytszych zakamarków swojego
pokręconego charakteru. Osobą, która niezwykle fascynowała go w sferze
fizycznej jak i psychicznej. Nigdy nie wymagali siebie na wyłączność. Żyli w
rożnych związkach, osobno... a jednocześnie zawsze razem.
Poznali się jeszcze będąc na studiach. On, przystojny dobrze
zapowiadający się lekarz, już w czasach studenckich przebierał w kobiecych
kręgach na prawo i lewo. Ona, piękna i niezwykle inteligenta, od początku
skupiona była na nauce i robieniu kariery. Spotykając Annę, Falkowicz natrafił
na pierwszą mocną, kobieca barierę. Do tamtej chwili jeszcze nigdy żadna
kobieta mu nie odmówiła. Nic więc dziwnego, że profesor wziął sobie za punkt
honoru zdobycie Anny.
-Nad
czym tak dumasz? - zapytała leżąc obok niego i opierając głowę na jego nagim
torsie.
-Przypominam
sobie kotku czasy kiedy byłaś niezwykle oporna żeby się ze mną umówić-
uśmiechnął się delikatnie gładząc jej nagie plecy.
-Bo
zachowywałeś się jak samiec dudka w czasie toków.
-Przy
takiej kobiecie to nic dziwnego... z resztą przyznaj, że Tobie też ciężko było
sie oprzeć....
-Oprzeć?
- rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
-Mnie…
mojemu urokowi rzecz jasna... zawsze Ci się podobałem, tylko nie chciałaś się
do tego przyznać.
-Tak sobie
to tłumacz.- złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Mruknął zadowolony.
-Jak
długo możesz zostać?- spytał po chwili.
-Póki
nic ciekawego nie dzieje się w Szwajcarii… mój czas dla ciebie jest właściwie
nieograniczony - zaśmiała się lekko- chociaż wiesz, że nie lubię zostawiać
mojego oddziału pod opieką tych szwabów, a zwłaszcza tego stetryczałego
Bachmanna .
-Anno,
nie masz co prawda biologicznych dzieci, ale czasami odnoszę wrażenie, że
jesteś niczym matrona dla całego oddziału kardiochirurgii w Zurychu. Chyba
poradzą sobie przez jakiś czas bez swojej pani ordynator, prawda?
-Pewnie,
że sobie jakoś poradzą. Tylko ja już znam to ich „jakoś”. „Jakoś” to w słowniku
każdego szwajcara oznacza po prostu zrobić jeden wielki burdel.
-Anno słownictwo!-
Falkowicz udał oburzony ton i przybrał groźny wyraz twarzy. Kobieta wywróciła
jedynie oczami po czym rzekła:
-Z
resztą… wiesz, że mi zależy. Ten oddział to coś na co pracowałam latami. Nie
jestem w stanie zapomnieć o tym ot tak. Choć wiem, że niektórzy to potrafią.
Ostatnie
słowa Anny zawisły w powietrzu, psując panującą między kochankami wesołą
atmosferę. Na twarzy Falkowicza pojawił się lekki grymas niezadowolenia, jednak
szybko został zastąpiony przez beznamiętną maskę.
-Jeśli
zamierzasz znów wrócić do tematu mojego powrotu do Polski…
-Nie
zamierzam.- ucięła krótko Anna.- To co miałam powiedzieć zostało już
powiedziane.
Mina
kobiety nie wróżyła niczego dobrego. Na jej pięknej twarzy odbiło się piętno
gniewu pomieszanego z żalem. Andrzej widząc tą gamę emocji przygarnął do siebie
swą kochankę, mocno przyciskając ją do nagiego torsu.
-Anno-
zaczął niezwykle łagodnie- dobrze wiesz, że mój wyjazd niczego nie zmienia.
-
Wiem, wiem – westchnęła i dodała już weselszym tonem- Po prostu przyzwyczaiłam
się, że jesteś zawsze na miejscu . Teraz chwila przyjemności kosztuje mnie
,,ociupinkę’ więcej. Te kilka tysięcy złotych za przelot z Zurychu do Warszawy
– machnęła ręką – Ale kto by to tam liczył.
Fajne. Pomysł z informacjami, kiedy next zdecydowanie mi się podoba. Pozwólcie, że ściągnę go od was :) Opowiadanie zapowiada się ciekawie, nie wiadomo czego się tu spodziewać. Całkowicie zmieniłyście postacie.
OdpowiedzUsuńHalo! Kidy next??? Bo żadnych informacji nie ma. Ani w komentarzach, ani z boku
OdpowiedzUsuń